Śmiech...

Jakże prymitywną i niestosowną rzeczą jest uśmiech, nie wspominając nawet o nieprzyjemnym hałasie, który za nim idzie, i okropnym zniekształceniem twarzy, jakie powoduje (...). Nie jestem z natury melancholikiem ani cynikiem i nie mam absolutnie nic przeciwko temu, gdy ktoś sprawia mi przyjemność, ale ponieważ zwykłem korzystać w pełni ze swojego rozumu, nikt nigdy nie słyszał, jak się śmieję. Mówiąc tu o śmiechu, muszę Cię przed nim koniecznie ostrzec, z całego serca życzę Ci, abyś mógł być widziany z uśmiechem na ustach, lecz aby nikt nie słyszał twego śmiechu, póki żyjesz. Częsty i hałaśliwy śmiech jest oznaką głupoty i złych manier, w ten sposób motłoch wyraża swoją głupią radość z powodu głupich rzeczy.

Lord Chesterfield pisał tak w roku 1748. Czasy się zmieniły, a i sam autor to stateczny i zimny Anglik. Zresztą i obecnie znaczenie śmiechu jest w dużej mierze warunkowane kulturowo. Zmiana kontekstu nastąpiła też w przypadku popularnego "śmieje się jak dziad do sera" - dziś stwierdzenie o zabarwieniu ironicznym i negatywnym, wywodzi się z czasów niedostatku i częstokroć głodu, "śmiech do sera" był więc śmiechem radości na widok czegoś, co nada się do zjedzenia. Choć gdy patrzeć po starych obrazach, śmiejących się do sera nie znajdziemy, za to radujących się na widok świeżego mięsa - i owszem. Bardziej by więc pasowało - zwłaszcza gdy "dziada" użyć nie na określenie dosłownego biedaka, lecz w znaczeniu ironicznym - "śmieje się jak dziad do rąbanki". Obraz Williama Hogartha z tegoż 1748 roku.

Hogarth, mnich, śmiech

Ale bynajmniej nie mam tu zamiaru odwodzić od śmiechu, zwłaszcza że ma on wiele skutków pozytywnych. Swego czasu pisał o tym nieco nasz sieciowy Neurotyk, tutaj dodam historię Normana Cousinsa, amerykańskiego pisarza, który w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku zapadł na chorobę autoimmunologiczną, której skutkiem jest rozpad kolagenu w ciele chorego. Przyczyną, jak i czynnikiem podtrzymującym proces jest prawdopodobnie stres. Gdy tradycyjna terapia nie przynosiła skutków, Cousins opuścił szpital, odstawił leki i zaczął leczyć się śmiechem - zamieszkawszy w hotelu oglądał na okrągło komedie braci Marx. Kuracja okazała się skuteczna, zaś po wyzdrowieniu Cousins opisał ją w medycznym piśmie "New England Journal of Medicine", a potem w osobnej książce.

Oczywiście we wszystkim wskazany jest umiar, zwłaszcza że śmiech bywa zaraźliwy - do tego stopnia, że przechodzi nieraz w niedającą się opanować epidemię. Mogą to być epidemie lokalne, znane chyba wszystkim, gdy w jakiejś grupie śmiejemy się bez powodu i bez opamiętania, ale może to przybierać rozmiary znacznie większe. I właśnie taka epidemia śmiechu miała miejsce w 1962 roku wśród uczennic w Tanganice. Epidemia trwała sześć miesięcy, a bezradne władze musiały zamknąć szkoły. Więc gdyby coś takiego zdarzyło się w internecie, skutki mogłyby być katastrofalne...
Cytat za: Piotr Szarota: Psychologia uśmiechu

Komentarze