Trzmiel
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjDWdAoXjamUCncEWOKkLgnMcjP1GCn7JeAwVbGK5xxV7Zs3CysQsShrAK3L0a1oSRkt1DGjt-b5QBAqJqCCv4EUTcWwyhMb_NTik2M2Q6k91Yel1jXTmvf6fwjbDH8MVu0v_pho7KRp7B/s400/119.jpg)
Zawarłem znajomość z Trzmielem. Było to jeszcze przed tymi gorącymi dniami, jakiegoś chmurnego i spokojnego popołudnia. Zauważyłem go najpierw kątem oka, jak lata za uchylonym lekko oknem - właściwie nim go dostrzegłem, usłyszałem jego grube i rubaszne pobrzękiwanie. Stuknął dwa razy w szybę, po czym zawisł gdzieś w górze, by po chwili wpakować się do pokoju przez niewielką szparę: czarny, kosmaty i z jaskrawo pomarańczowym odwłokiem. Machnąłem w jego stronę czym tam miałem pod ręką - już nie pamiętam - a wynocha, grubasie jeden, szukasz guza? Zrobił rundę naokoło pokoju, wrócił do okna i zaczął tłuc nosem w szybę. Wreszcie usiadł na okiennej ramie i pobrzękując od czasu do czasu, czekał na rozwój sytuacji: pokazałem mu w końcu, którędy droga.