Czereśnie

Genialne czereśnie mamy w tym roku. Idą już ku końcowi, ale co zostało, to najlepsze, najdojrzalsze, najsłodsze - tą słodkością głęboką, pozbawioną zupełnie kwasu, za to przyprawioną odrobiną goryczy, niczym wyborny miód. Zdarzają się takie nieczęsto, bo żeby je do takiego stanu doprowadzić, pogoda musi się specjalnie ułożyć - i to przez czas długi, zaczynając od samego kwitnienia. Ciepło, ale nie za ciepło, trochę deszczu, ale nie za dużo, wszystko w swoim czasie i w odpowiedniej ilości. Dzięki temu czereśnie nie tylko będą dorodne, ale też nie będą robaczywe. Bo robaczywe psują się szybko, gniją i spadają, więc nie posmakujemy ich, nawet jeśli kto niezbyt wybredny i nie wegetarianin.

czereśnie, grzyby

Szukam w pamięci roku z takimi czereśniami - właściwie szukałem już wcześniej, siedząc na gałęzi, pałaszując, co tam było w pobliżu, dyndając nogami i rozważając, przy okazji, wady i zalety bycia sikorką. Ale jedyne wspomnienia takich czereśni to były jakieś mgliste obrazy z dziecięcych lat, duchy wywołane może tym siedzeniem na gałęzi, wśród liści i wiatru, ptaków i much; i wcześniejszą wspinaczką, kombinowaniem, za co złapać, gdzie postawić nogę, którą gałąź wybrać - kiedyś miało się jakąś ulubioną, na ulubionym drzewie, rosnącym wraz z tobą... ale lata minęły, drzewa się rozrosły, a drogi rozeszły. Więc którą gałąź wybrać? Na wszelki wypadek jakąś grubszą.

czereśnie

Ale lata takie, z takimi czereśniami zdarzały się na pewno i później, tyle że w pamięć nie zapadły - czy to z braku czasu koniecznego na łażenie po drzewach, czy zdrowia, czy może - nastroju, tej chwili na spojrzenie z góry (nawet jeśli nie z drzewa). Przypuśćmy, że zdarzały się raz na dekadę. Byłaby tedy szansa, jedna na ileśtam, że i do kolejnych jakoś się doturlamy na tyle niepoobijani, by na to drzewo jeszcze o własnych siłach wyleźć i pojeść, i popatrzeć. Oczywiście zawsze będzie też można skorzystać z elektrycznej drabiny. Ale to już nie to samo.

martwa natura

Ludwig Eibl: Martwa natura z czereśniami, grzybami i glinianym dzbanem

Louise Moillon: Misa z czereśniami i melon

Juan van der Hamen: Martwa natura z kwiatami, karczochami, czereśniami
i wyrobami ze szkła 

Komentarze

  1. Anonimowa10:51

    Zostało jeszcze tych miodnych czereśni? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kto późno przychodzi... ;)
    Koło domu już nie ma, ale w lesie czy koło szosy można coś jeszcze zdybać. Ale przejrzałe już i smak nie ten, sama słodkość została, trochę mdląca. Wiśnie za to bajkowe... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ech, po czereśni, na którą szybko-prędko, zaraz po przyjechaniu na wakacje u babci się wspinało, został tylko pień przy ziemi. wielki, dwóch chłopa by nie objęło. czereśnie tam rosły wielkie, dorodne, im wyżej tym lepsze.
    i już nie rosną.
    krótko coś żyją te czereśnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hoko10:45

    Po moich z tamtych lat nawet pnie nie zostały. Jedna tylko jeszcze stoi, ale to w lesie, a wtenczas była to taka drobina, że nawet nie było na co wyłazić.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz